Archiwum bloga

31 sierpnia 2012

DZIEŃ 63

Rozmawiałam dziś pierwszy raz przez telefon z babcią, ale ledwo mogła rozmawiać, bo cały czas płakała. Mama napisała mi później, że babcia nie może już do mnie dzwonić, bo ryczy jak bóbr i ona przy niej też.
Cały dzień lało więc wieczorem kiedy zaczęło się robić zimno, zamarzały mi paluszki w rekach i stopach.
Śpię za Stokmarknes, przed drugim mostem.
70km



30 sierpnia 2012

DZIEŃ 62

Spotkałam dziś parę polaków na rowerch, Gosię i Mateusza. Mieli ze sobą bardzo dużo bagażu. Ja też mam dużo. Myślę, że mogłabym mieć mniej.
Wiał dziś bardzo silny wiatr. Musiałam się albo bardzo mocno trzymać albo prowadzić rower. Czasami wiat mnie całkiem zatrzymywał mimo tego, że mocno pedałowałam. Dwa razy zawiał mi w plecy i to było niesamowite uczucie.
Bardzo się rozpadało kiedy rozkładałam namiot. To jest taka cudowna rzecz. Kawałek materiału, a chroni przed deszczem i wiatrem i zimnem. Może nim mocno targać, a w środku jest tak przytulnie. Laukvika.
95km





29 sierpnia 2012

DZIEŃ 61

Lofoty najbardziej podobały mi się na początku. Małe miasteczka rybackie. Za to Leknes to już duże, brzydkie miasto (jak na Norweskie standardy). Śpię niedaleko Mortsund, zaraz nad morzem (po drugiej stronie góry). Wjeżdżanie pod górę nie sprawia mi już większego problemu. Zwłaszcza wieczorem mam zawsze jakoś więcej siły.
57km











28 sierpnia 2012

DZIEŃ 60

Wstałam o 6:00 żeby jeszcze dziś być na Lofotach. Po drodze zepsuł mi się pedał (przestał się kręcić). Spotkałam pana strażaka na rowerze, który wrócił po mnie samochodem i zabrał mnie i Antka do miasta do sklepu rowerowego, gdzie chłopak, który tam pracował, dal mi nowy pedał, za darmo.
Kupiłam sobie ciepłe spodnie z dresu.
W ostatniej chwili zdążyłam na prom na Lofoty. Śpię kolo tunelu na drodze rowerowej nad morzem (naprzeciwko Sund). Dobra pogoda, ale mocny wiatr.
62km







27 sierpnia 2012

DZIEŃ 59

83km
Za prom do Ornes też nie płaciłam, bo pan był miły. Spałam przed mostem w takim miejscu zagospodarowanym dla turystów.



26 sierpnia 2012

DZIEŃ 58

Około godziny 14:30 minęłam koło podbiegunowe!
Na kolejnym promie miły pan znowu powiedział, że mogę płynąć gratis. Kiedy wysiadłam spotkałam panią, którą pytałam o drogę i zaproponowała mi, że zawiezie mnie samochodem żebym mogła zobaczyć lodowiec (ścieżka rowerowa skręca dużo wcześniej, bo dalej jest długi tunel w którym nie można jechać na rowerze). Ten lodowiec jeszcze 30 lat temu sięgał morza, teraz topi się i jest dużo mniejszy.
Spałam na małym placyku z jakąś rzeźbą, na wzgórzu z pięknym widokiem.
O godzinie 22:00 odnotowałam +3 stopnie.
53km







25 sierpnia 2012

DZIEŃ 57

Ostatnio spotykam jakoś za dużo żab.
Nabieram cywilizacjo-wstrętu. Nie mogę ścierpieć hałasu samochodów, maszyn przy drodze, zbyt wielu ludzi.
Czekając na prom do Nesny poznałam dwóch panów kajakarzy. Zapłacili za mój bilet na promie. Później załadowali mój rower na samochód i podwieźli mnie kawałek żebym nie musiała rowerować pod górę (zostali tam na szczycie, bo jednemu się coś działo z hamulcami).
Były 2 bardzo długie tunele (po 3km). Jadę sobie w takim tunelu i nie mogę przypomnieć sobie żadnej innej piosenki, śpiewam, że nie boję się gdy ciemno jest.
Widziałam mamę łosia i 2 młode. Później się dowiedziałam, że gdybym stanęła między nimi to mogłoby być niebezpiecznie.
Spałam naprzeciwko wyspy Aldra w ogrodzie u miłego pana z 2 dzieci. Oglądałam Króla Lwa po norwesku, zjedliśmy dużo słodyczy i robiliśmy grilla o 12 w nocy.
64,3km








24 sierpnia 2012

DZIEŃ 56

75,7km
Poznałam fajnych ludzi przed promem w takim miejscu gdzie mają kawę z całego świata i rozsyłają zamówienia dla całej Norwegii. Poczęstowali mnie dobrym jedzeniem. Szkoda, że nie piję kawy. Siedział tam też z nami fotograf Tom Sandberg, który opowiadał mi o swoich wystawach w Nowym Jorku i Warszawie.
4 łosie dzisiaj. Leland. Znowu pada.








23 sierpnia 2012

DZIEŃ 55

68km
Pan na promie powiedział, że mogę płynąć za darmo.
Moje rączki nie spisują się zbyt dobrze, nie dam rady złączyć i wyprostować wszystkich palców co czasami jest kłopotliwe. Myślę, że to wróci do normy kiedy przestanę rowerować.
Mam nocleg z widokiem na wyspę Vega. Siedziałam wieczorem na skałach i patrzyłam na zachód i znowu widziałam orki. Widziałam dziś też lisa i wielkie orły.




22 sierpnia 2012

DZIEŃ 54

71,7km
Mam ogromny problem z wstawaniem rano i szybkim zebraniem się do kupy.
Jakiś debil po 21:00 mijał mnie samochodem osiem razy i pokazywał brzydkie rzeczy językiem. Pokazałam mu środkowy palec istarałam się już nie zwracać na niego uwagi, aż się znudził. Tylko, że byłam na etapie szukania miejsca na nocleg i miałam pewne obawy co do tego czy nie wróci i mnie nie zabije, dlatego znalazłam mejsce niedaleko ludzi i był tez ważny znak, bo widziałam łosia. Chyba był dość młody. Duży, piękny, ciemno brązowy. Stał chwilę nieruchomo kiedy mnie zobaczył, a później schował się w lesie. Kiedy szedł, z profilu wygladał tak śmiesznie jak łosie na kreskówkach. Śpię 7km przed promem w Holm.

Ciało jeszcze daje radę. Duch sobie radzi dużo lepiej niż ciało. Duch każe ciału rano wstawać i dalej pedałowac mimo, że ciało czasami rano boli.