61,20 km na liczniku
O 9.00 wysiadłam z pociągu w Świnoujściu. Antek to straszny spaślak i czasami krzywo jedzie, ale daje się prowadzić zadziwiająco dobrze. Mam jeszcze trochę problemów przy ruszaniu i pod górkę. Większość czasu jechałam przez las nad morzem. Kolo 14.00 zatrzymałam się na plaży. Zbudowałam sobie parawan z chusty i leżałam w cieniu, rączkami bawiąc się piaskiem. Totalne lenistwo. Nie chciało mi się nawet ruszyć po jedzenie, które leżało obok. Była to plaża nudystów i nie wyróżniałam się w towarzystwie.
Widziałam wielkiego węża, który przepełznął obok mnie.
Odjechałam daleko od drogi w las i rozłożyłam sobie namiot na polanie. To chyba moja pierwsza samotna noc w namiocie w życiu.