Archiwum bloga

3 lipca 2012

DZIEŃ 4

Oczywiście pada. Wszędzie jest pełno ślimaków. Łażą mi nawet po namiocie. Jeden wlazł mi do buta. Dobrze, że zaglądnęłam tam zanim włożyłam stopę.
Jest inwazja małych, czarnych latających robaczków na mój żółty namiot. Musiałam odsłonić tropik żeby zagotować wodę. Jak producent namiotu mógł tego nie przewidzieć?
365,95km
Dziś 97,5km
Lubec to bardzo ładne miasto-polecam.
Zgubiłam okulary.Smutne.
Zepsuł mi się licznik. Pedałuję, pedałuję, patrzę i jadę 0 km/h. Okazało się że przetarł się kabelek. Naprawiłam. Nie wiem ile kilometrów wypadło z obliczeń.
Dzisiaj śpię koło jeziora. Kaczki są niesamowicie głośne.