Archiwum bloga

2 sierpnia 2012

DZIEŃ 34

2196,1km
33km
Jest 13:00 i dalej siedzę w namiocie, bo strasznie pada. Zbieram siły i przygotowuję się na jazdę w deszczu.

Ciemne tunele: Mijałam dziś 3 ciemne tunele. Jeden był najgorszy. Okolo 500m długości. Żadnych odblasków, żadnych świateł, zdarte pasy na drodze, wszystko czarne, wszędzie ciemno, zimno, moja czołówka nie dawała rady i widziałam tylko moją kierownicę, nawet nie wiedziałam czy jadę środkiem drogi czy poboczem. Przed takimi tunelami są skrzynki z malymi latarkami dla rowerzystów.
Czasem zrywam sobie kwiatki i wożę je na rowerze.
Droga 55 idzie ostro w góre. Kiedy wyjeżdżałam sobie spokojnie miłała mnie jakaś sportsmenka na rowerze, wyglądała ma zawodowca. Przejeżdżjąc powiedziała, że mój rower wygląda na ciężki , odpowiedziałam, że jest cięzki, na co ona zakończyła rozmowę: "RESPECT". Była śmiertelnie poważna, a zrobiło mi się niesamowcie śmiesznie. Roweruję z dwoma francuzami, Benjamin i Francois. Postawili mi piwo i siedzieliśmy do 2 w nocy z trzema norwegami, którzy szli w góry, przy ognisku. Dali mi jakieś mięso, które smakowało jak salami, a później powiedzieli mi, że to łoś i nie lubili wielorybów.