Zrobiłam 93km.
Dojechałam do Andenes i okazało się, że prom na wyspę Senja (którą podobno warto zobaczyć) nie kursuje od tygodnia, bo skończył się sezon. Podłamało mnie to bardzo. To był taki cios prosto w twarz. Stałam sobie nad brzegiem morza, na końcu wyspy, po 21:00 i nie wiedziałam co mam zrobić. Wracać? Ale dokąd? Jak daleko? Tyle kilometrów. Tyle dodatkowych dni. Nie mam czasu. Robi się zimno. Poczułam się bardzo zmęczona. Nie mogłam powstrzymał łez. Taka bezsilność. Jak to nie ma promu? Byłam totalnie wykończona. Nie widziałam żadnego dobrego wyjścia z tej sytuacji.
Postanowiłam, że zjem pizze, ale nie można było płacić kartą, a ja nie miałam takiej gotówki. Wyszłam i znowu się popłakałam, ale poszłam do pubu Mea i kupiłam małe piwo za 50 koron (moje ostatnie pieniądze). Poznałam właścicielkę pubu Anne Louise i kilku miejscowych. Przyszedł ich kolega i przyniósł pizze. Wszyscy zastanawiali się jak mi pomóc. Poznałam Geira, który jest właścicielem whalesafari i powiedział, że jutro mogę płynąć na oglądanie wielorybów za darmo. Pojawiła się też Pani Krystyna z Polski, która powiedziała, że powinnam być w telewizji. Uzgodniliśmy, że mogę płynąć do Tromso z Risoyhamn. Anne Louise zaproponowała żebym spała w jej domu, który niedawno kupiła, ale jeszcze się nie wprowadziła. Spałam tam sama, a klucze zostawiłam w skrzynce na listy tak jak się umówiłyśmy.