Archiwum bloga

21 września 2012

DZIEŃ 84

Chciałam wyjechać z centrum Tallina autobusem bo źle się jedzie przez miasto i w dodatku miałam jeszcze jeden nieskasowany bilet. Kierowca pierwszego autobusu powiedział, że absolutnie nie ma takiej możliwości żeby jechać w autobusie z rowerem. Poczekałam na następny. Duży, niskopodłogowy, ale kierowca mówi, że to jest imposible. Pogadałam z nim i zrobiłam smutne oczka i pojechałam :)
Mijałam zajebiaszczy przystanek: "kosmos".
W Rapli kupiłam nową oponę bo ta stara mimo, że naprawiliśmy ją z Johannesem w Helsinkach, już nie daje rady.
Nie mam mapy, ale od czasu do czasu są mapy regionu przy drodze i jest taka trasa, która nazywa się "greenway" i mniej więcej sobie tędy jadę.
Pierwsza noc w namiocie od wypadku. Cały czas śnią mi się koszmary.
Kiedy rozstawiałam namiot było całkowicie ciemno. Widziałam tylko wysoką, ale za to ładną trawę i schowałam się za małymi brzozami. Rano okazało się, że 20 metrów dalej jest ławeczka, stolik i dużo wykoszonej trawy dla turystów. Pośmiałam się z mojego frajerstwa.
Kehtna. 80km