Archiwum bloga

30 lipca 2012

DZIEŃ 31

2047,4km
37,4km
Mechanik rowerowy okazał się polakiem. Antek ma nową dentkę, oponę i szprychy. Czuję jak kuleje (już nie na boki tylko góra-dół). Czekajac aż naprawią mi rower poleciałam sobie na paralotni w tandemie (pierwszy raz w życiu). Mysłam, że będę się bać, ale czułam się calkiem bezpiecznie niesiona przez wiatr.
Zaczęłam rowerowanie o 17:00. Namiot rozłożyłam w pięknej dolinie z widokiem na serpentyny, które jutro muszę przejechać.